Quantcast
Channel: Lekturki - blog Zofii Jurczak » totalitaryzm
Viewing all articles
Browse latest Browse all 8

W przedpieklu

$
0
0

Prosta, elegancka i trzymająca w napięciu. Rozłożysta, bo nasycona ogromem szczegółów. „Stroma Ściana” to książka z gatunku tych, o których trudno pisać, bo cokolwiek napisać o powikłanych losach osób, których udziałem była gehenna stalinowskich więzień i gułagu zabrzmi banalnie. Poza tym, a nie jest to stwierdzenie szczególnie odkrywcze, dużo łatwiej pisać o literaturze przeciętnej niż wybitnej, a bez wątpienia o wybitność ocierają się autobiograficzne zapiski Eugenii Ginzburg.

Jest rok 1937. Ginzburg – wzięta nauczycielka akademicka i dziennikarka, żona kazańskiego dygnitarza, komunistka wierząca i praktykująca, zostaje aresztowana. Za rzekomą działalność terrorystyczną, w rzeczywistości bez powodu, na podstawie sfałszowanych dowodów i relacji przekupionych świadków. Jej los podzieliły wówczas setki tysięcy radzieckich intelektualistów, ale Eugenia tego jeszcze nie wie. Aresztowanie wprawią ją w zakłopotanie. Nie żeby się go nie spodziewała. Sygnały, że kroi się coś niedobrego, w ciągu ostatnich miesięcy jej wolności były liczne, ale do ostatniej chwili nie wierzyła, że podobna zniewaga może spotkać uczciwego i oddanego członka partii. Toteż aresztowanie bierze  początkowo za pomyłkę systemu, ale system totalitarny się nie myli i (jeszcze) do błędów nie przyznaje. Tego Eugenia też jeszcze nie wie, a zetknięcie ze stalinowskim systemem więziennym, wielogodzinne przesłuchania i pokazowy proces to dopiero początek jej długiej drogi przez mękę. Przez kolejne kręgi piekła: od izolatki w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Jarosławiu, przez wielodniowy etap na Kołymę i sam pobyt w obozach pracy.

Ginzburg zaczęła spisywać wspomnienia jeszcze na Kołymie. Po odbyciu dziesięcioletniego wyroku została zwolniona z obozu, ale pozbawiona praw obywatelskich i możliwości powrotu na kontynent. Dopiero po śmierci Stalina pisarka doczekała się rehabilitacji. Jej zapiski, w kontekście innych czytanych przeze mnie książek dotykających kwestii stalinowskich czystek, są pozycją bezprecedensową. Po pierwsze ze względu na samą Ginzburg, jakby nie patrzeć dumną posiadaczkę legitymacji partyjnej, sercem i rozumem popierającą Ojca Narodów. Oczywiście do czasu. Jej poglądy ewoluują, czemu, w nader stonowany i elegancki sposób, daje wyraz w „Stromej ścianie”. Co znamienne i  zdaje się również bezprecedensowe – pisarka, pomimo ogromu cierpień jakich doświadczyła, nie potępia swych oprawców w jednoznaczny sposób. Gardzi nimi, ale nie potępia.

Nie mniej dojmujące od gehenny w obozie są wspomnienia z życia po obozie – de facto ograniczającego się do nieśmiałych prób stworzenia zalążków normalności, ciągłego balansowania na granicy tego co dozwolone i surowo zakazane. Teoretycznie jako wolny człowiek, w praktyce obywatel drugiej, a może nawet trzeciej kategorii, pozbawiony możliwości pracy w ukochanym zawodzie, oddzielony od rodziny, żyjący na skraju ubóstwa, w permanentnym poczuciu zagrożenia – czy i kiedy znów aresztują?  A jednak, paradoksalnie zapiski Ginzburg tchnął specyficznym optymizmem. Przywracają  wiarę w ludzką solidarność i dobrą wolę, które nie zanikają nawet w tak podłych i zdehumanizowanych okolicznościach jak pobyt na Kołymie. Zresztą dzięki bezinteresownej dobroci przypadkowych osób Ginzburg w ogóle udało się przetrwać.

Tylko tytuł wydaje mi się idiotycznie przetłumaczony, bo czy istnieją ściany, które nie są strome?

Ocena: 5 out of 6 stars

„Stroma ściana” Eugenia Ginzburg, przełożył Andrzej Mandalian, Czytelnik, Warszawa 2009, s. 631.

Książka przeczytana na potrzeby wyzwania Rosja w literaturze

[z Biblioteki Jagiellońskiej]

Viewing all articles
Browse latest Browse all 8

Latest Images